Niezależnie od tego, czy na co dzień jesteśmy molami książkowymi, czy do lektury sięgamy raczej sporadycznie, urlop jest czasem, który wyjątkowo sprzyja czytaniu. Robić to bowiem możemy w miejscach, w których nie potrzebujemy gniazdek elektrycznych, bezpłatnego WiFi, czy kablówki. W wolne dni, często upalne, czas zdaje się płynąć jakby spokojniej, nastrajając nas do rozrywek wymagających głębszego skupienia. Co jednak zabrać ze sobą w wakacyjną podróż? Propozycji jest wiele, a pojemność plecaka ograniczona, dlatego specjalnie dla Was przygotowaliśmy kilka podpowiedzi.
Miesięcznik ZNAK, Mapy objaśniają mi świat, nr 758-759
Dla szerszego grona odbiorców Znak może być miesięcznikiem mało znanym (jego nakład to zaledwie 1600 egzemplarzy). Warto jednak poszukać go w dobrych salonach prasowych, bo już na pierwszy rzut oka zdumiewa dbałością o estetykę wydania. Miłośnicy podróży powinni zainteresować się w szczególności jego wydaniami wakacyjnymi. W zeszłym roku, poruszony został temat „Kim jestem, kiedy podróżuję”, z kolei tegoroczny numer poświęcono w głównej mierze mapom.
W artykule Mapa, czyli świat na wynos, spotykamy się z nieco filozoficznym spojrzeniem na mapę. Mapa nie musi oznaczać wyłącznie kartki papieru z zaznaczonymi górami, rzekami i miastami. Może mieć ona aspekt czystko metaforyczny, mapą był np. Jezus dla swoich apostołów. Mapy na przestrzeni wieków zmieniały się. Poznajemy historię ich ewolucji, dowiadujemy się skąd się wywodzą, jaka wizja świata została na nich przedstawiona, jak wyglądały kiedyś i dlaczego właśnie tak. Warto zwrócić uwagę na historię kartografii i uświadomić sobie jak duży wkład w jej rozwój wnieśli starożytni Grecy.
Szymon Pifczyk w artykule Widać zabory, pokazuje, jak za pomocą map można zaprezentować najróżniejsze zjawiska. Mając takie wizualizacje, interpretowanie danych jest znacznie łatwiejsze, a na pewno bardziej przejrzyste. Bardzo często mapy pokażą nam to, czego nie dostrzeżemy w innych źródłach. Żywot papierowych map i przewodników powoli chyli się ku końcowi, winna jest temu internetowa rewolucja w podróżowaniu. Dla zwolenników nowoczesnych technologii jest to z pewnością spore udogodnienie. Przecież wygodniejsze jest podróżowanie ze smartfonem, w którym znajdują się aplikacje, niż dźwiganie ciężkich i grubych przewodników. Dla miłośników klasycznych map i przewodników będą to bardzo smutne czasy.
Niezwykle interesująca jest też opowieść Mikołaja Golachowskiego, dr nauk przyrodniczych, ekologa, podróżnika i tłumacza. Opisuje on Inuitów, błędnie nazywanych często eskimosami. W artykule bazującym na własnych przeżyciach oraz szerokiej wiedzy, autor przedstawia nieznane szerokiemu gronu informacje o historii, mitologii, dawnych i obecnych wierzeniach, ale także wielu problemach gospodarczych i społecznych. Płynnie snuje opowieść językiem nierzadko zabawnym, maluje obraz społeczności w sposób subiektywny, ale bardzo mądry i życzliwy. Artykuł czyta się przyjemnie i szybko, a mimo dużej zawartości merytorycznej tekstu, po zakończeniu pozostaje wrażenie nawiązania osobistej więzi z Ludami Północy.
Miesięcznik Znak jest monochromatyczny i przejrzysty. Składa się ze 118 stron tekstu oszczędnie ilustrowanego zdjęciami i grafikami (daje to ponad 20 solidnych artykułów). Ogromny plus należy się za brak w nim jakichkolwiek reklam! Największą zaletą miesięcznika, oprócz starannie dobranych tematów, jest używany w nim język. Zawdzięcza go swoim autorom: czynnym naukowcom, poetom, literatom, publicystom. Znak zaskakuje tym, jak wciąga i rozbudza ciekawość czytelnika, niczym inteligentna rozmowa "na poziomie".
Może (morze) wróci, Bartek Sabela
Solidny reportaż o gargantuicznej katastrofie ekologicznej w Azji Centralnej. W latach 60-tych, Jezioro Aralskie było jednym z największych akwenów na naszej planecie, plasowało się na 4. miejscu. Ze względu na ogromne rozmiary nazywano je Morzem Aralskim. Władze ZSRR doprowadziły do prawie całkowitego wyschnięcia jeziora - została z niego duża kałuża. Zmieniło to cały lokalny ekosystem m.in. powstała nowa pustynia, a klimat stał się jeszcze bardziej kontynentalny.
Książka w znacznym stopniu skupia się na ludzkim aspekcie tego dramatu. Tamtejsza społeczność od wieków była silnie związana z wodą. Ich głównym źródłem utrzymania było rybołówstwo, dzięki któremu rozwinął się przemysł przetwórczy i stoczniowy. Niespodziewanie ich dotychczasowy świat legł w gruzach. Woda oddaliła się od portów na tyle, że statki nie mogły wypływać na połowy. Wraz z wysychaniem wody w jeziorze wzrosło zasolenie i wyginęły ryby. Brak pracy zmusił ludzi, w szczególności tych młodych, do opuszczania rodzinnych domów. Miasta i wsie położone nad akwenem opustoszały i zamieniły się w miejscowości widma.
Po rozpadzie Związku Radzieckiego, przez Jezioro Aralskie przebiega granica kazachsko-uzbecka. Autorowi ksiąski należy się duży plus za wyjazd do Uzbekistanu i dotarcie do jego największego portu - Mujnaka. Większość osób jadących nad Jezioro Aralskie decyduje się na Kazachstan i Aralsk, który był największym portem nad jeziorem. Całe szczęście Bartek złamał ten oklepany schemat, dzięki czemu możemy poznać „katastrofę aralską” z drugiego, tego mniej znanego, brzegu.
Może (morze) wróci przenosi czytelników do owładniętej absurdami postradzieckiej Azji Środkowej. „Azjatyckie stany” to bardzo skomplikowane twory państwowe borykające się z całą masą problemów. Oczywiście autor skupia się na Uzbekistanie, ale poniekąd dotyczy to całego regionu. Książka zawiera mnóstwo ciekawostek i cennych informacji. Dzięki niej poznamy m.in. tajemnicę wyschnięcia Morza Aralskiego, historię Uzbekistanu oraz jak się w nim obecnie żyje, czemu na terenach pustynnych Azji utworzono gigantyczne plantacje bawełny, co to Karakałpakstan, kim był Leon Barszczewski oraz czemu prezydent Uzbekistanu odgradza metalowymi płotami stare dzielnice miast od nowych.
Książkę Bartka Sabeli warto przeczytać z wielu powód, jednak jeden z nich jest szczególnie istotny – opowiada ona o morzu, którego prawdopodobnie za kilka, może kilkadziesiąt lat już nie będzie. Pozycja powinna przypaść do gustu miłośnikom podróżniczych reportaży, geografom oraz całej masie ludzi interesujących się ochroną środowiska.
Wilki, Adam Wajrak
Wilki w średniowiecznej Europie były utożsamiane z diabłem, demonizowano je i robiono z nich krwiożercze bestie. Zwierzęta te miały napadać na ludzi i porywać dzieci. Strach przed tymi potworami był niewyobrażalny. Doprowadziło to do prawie całkowitego wyeliminowania tego gatunku z Europy Zachodniej oraz Skandynawii. W XVIII-wiecznej Francji istniała nawet funkcja Wielkiego Łowcy Wilków Królestwa! Wajrak wyjaśnia skąd się wzięła ta panika. W Skandynawii jest to związane m.in. z mitologią. Najwyższy z bogów nordyckich - Odyn, posiadał dwa wilki będące nienasyconymi demonami - Geri i Freki, czyli żarłoczny i łapczywy. O dziwo, w naszym kraju panował wówczas spokój, lęk przyszedł do nas znacznie później.
Wajrak obala te krzywdzące stereotypy i mroczne legendy. Trzeba przyznać, że udaje mu się to wyśmienicie. Wilki przedstawia w zupełnie innym świetle, jako zwierzęta mądre, szlachetne i rodzinne. Nie atakujące bez powodu i nie stanowiącego żadnego zagrożenia dla ludzi. Twierdzi, że, na świecie ginie więcej osób zaatakowanych przez niedźwiedzie i tygrysy, ale mimo wszystko, to do wilków przypięta została łatka tych złych.
Adam Wajrak to osoba, która poświęciła się sprawie wilków. Wraz ze swoją narzeczoną pochodzącą z Hiszpanii, przeprowadził się do Puszczy Białowieskiej, która stała się jego nowym domem. Przez wiele lat obserwował, badał i przede wszystkim przebywał z wilkami. Bardzo dobrze poznał ich zachowanie. Spotkania z nimi były dla niego mistycznymi przeżyciami. Z dwoma wilkami, które jako szczenięta zostały wybrane przez ludzi z gniazda, nawet się zaprzyjaźnił. Chodził z nimi na spacery „…oddalały się od nas, a to podbiegały – po to tylko, żeby otrzeć się w biegu o nasze nogi. Takie otarcie, a nawet uderzenie to sygnał, że są obok i pilnują nas. Nas, czyli swojej watahy. Trudno opisać, jak wspaniałe to przeżycie: idziesz, a przed tobą, a czasami obok ciebie gnają wilki. One są twoim stadem, a ty ich.”
Książka Wilki to nie tylko opowieść o zwierzętach, to również historia Puszczy Białowieskiej i jej mieszkańców - ludzi, którzy nigdy nie bali się wilków. Czemu? - Bo były tam od zawsze. W drugiej połowie XIX wieku, w Puszczy Białowieskiej masowo wybijano wszystkie drapieżniki, w tym wilki, wydry i norki. Puszcza miała stać się domem wyłącznie dla roślinożerców: żubrów, jeleni, saren i ptaków. I i II wojna światowa przyniosły wilkom chwilę wytchnienia, jednak najgorsze miało dopiero nadejść wraz ze zmianą systemową. Władze PRL wypowiedziały krwawą wojnę wilkom, którą o mały włos by wygrały!
Przewodnik wędrowca. Sztuka odczytywania znaków natury, Gooley Tristan
Na koniec jeszcze wspomnimy o bardzo popularnej ostatnio pozycji, mianowicie o Przewodniku wędrowca. Jest to książka niesłychanie praktyczna i współczesna. Nie ma nic wspólnego z przedstawicielami swojego gatunku sprzed 30 lat, nudnymi tomiskami napisanymi encyklopedycznym wręcz językiem. Czyta się ją po prostu przyjemnie. Autor doskonale opanował technikę wplatania ważnych informacji i definicji w historie z własnych wycieczek oraz praktyczne porady. Obszernie i szczegółowo omawia wszystko to, co uznał za istotne i ciekawe. Niestety, stara się być przy tym tak dokładny, że momentami staje się zbyt drobiazgowy.
Książka zawiera wiele życiowych ciekawostek, które wypadałoby na bieżąco testować w terenie. Jest ich jednak tak dużo, że chcąc zastosować je wszystkie, zwykły spacer po miejskim parku zająłby nam kilka dni. Oczywiście, to czy będziemy gorliwie weryfikować je wszystkie zależy już wyłącznie od nas. Jedno jest pewne, autorowi należy się duży szacunek za znalezienie tak ogromnej ilości niesamowitych przyrodniczych ciekawostek, a do tego opisanie ich przystępnym językiem.
Dla przykładu przytoczymy jedną z nich. Nie kto inny, jak amerykańscy uczeni, udowodnili, że gdy do liczby cyknięć wydanych przez świerszcze w ciągu 14 sekund doda się liczbę 40, to wynik ten będzie odpowiadał aktualnej temperaturze w stopniach Farenheita! Przewodnik wędrowca to bez wątpienia pozycja dla osób uwielbiających obcować z naturą, m.in. fanatyków bushcraftu, którzy zaszywają się w lesie z dala od miejskiego zgiełku .