Sahara to największa pustynia świata leżąca w Afryce Północnej. Zajmuje ogromną powierzchnię, którą można porównać z powierzchnią lądową USA. Rozciąga się od Oceanu Atlantyckiego, aż po Morze Czerwone, przebiegając przez terytoria 10 państw. Jej niewielki skrawek znajduje się również w Maroku i stanowi jedną z najpopularniejszych atrakcji tego kraju. Chcąc odwiedzić ten fragment Sahary najlepiej udać się do wioski Merzouga leżącej u podnóża Ergu Chebbi przy granicy z Algierią. Jest to rozległy obszar piaszczysty z licznymi wydmami wznoszącymi się nawet na wysokość 150 m. Jeżeli nigdy wcześniej nie byliście na pustyni, to obowiązkowo musicie przejechać się na wielbłądzie oraz spędzić noc w obozowisku Berberów. Sahara to także idealne miejsce do podziwiania wschodów i zachodów słońca, a także rozgwieżdżonego nieba.
Jak dostać się do Merzouga (Saharę)?
Niestety, ale nie dojedziemy tam żadnym publicznym środkiem transportu. Pozostaje nam wynajęcie prywatnej taksówki lub samochodu, ale w obu przypadkach wiąże się to z wysokimi kosztami. Najsensowniejszym rozwiązaniem i zarazem najtańszym jest wykupienie zorganizowanej wycieczki. Jednodniowy wypad nie wchodzi w grę, gdyż z Marrakeszu do Merzouga jest blisko 600 km, czyli w marokańskich warunkach jakieś 13 godzin bezustannej jazdy. Najpopularniejsze są wyjazdy 2- lub 3-dniowe, my zdecydowaliśmy się na dłuższą opcję i Wam radziłbym to samo. Dodam, że również z Fezu organizowane są podobne wycieczki. Turyści startujący z tego miasta zaoszczędzą trochę czasu, gdyż Fez leży bliżej Merzouga niż Marrakesz.
Ile kosztuje wycieczka na Saharę?
Wycieczkę na Saharę wykupiliśmy w naszym hostelu w Marrakeszu. Za 3-dniowy wyjazd zapłaciliśmy po 75 euro/osoba. Co prawda, w jednym z punktów sprzedających wycieczki wytargowaliśmy cenę 60 euro, ale nie zdecydowaliśmy się na nią, gdyż obsługa hostelu twierdziła, że to inna wycieczka o niższym standardzie i skutecznie nas odwiodła od tego pomysłu (prawdopodobnie sami chcieli zgarnąć prowizję ze sprzedaży). Tak, czy siak, spośród wszystkich uczestników tripa daliśmy najmniej (łącznie było nas 14 osób, bo tyle mieściło się w busie). Pozostali płacili średnio po 100 euro, a mieli identyczne warunki jak my. Oprócz transportu, w cenie wycieczki są: 2 noclegi, 2 śniadania i obiadokolacje oraz przejażdżka na wielbłądzie. Jeżeli będziecie chcieli skorzystać z takiego wypadu, to nie zamawiajcie go wcześniej przez Internet, gdyż zapłacicie znacznie więcej. Zróbcie to dopiero na miejscu, w Waszym hotelu/hostelu lub bezpośrednio w jakimś lokalnym biurze turystycznym. Po usłyszeniu ceny nie gódźcie się na nią od razu, chwilę ze sobą podyskutujcie, udawajcie, że się zastanawiacie i wahacie. Drożej na pewno już nie będzie, a może zaoszczędzicie kilka euro.
Widok z wydm na Merzouga
Przełęcz Tizi n'Tichka
Pierwszym punktem wycieczki jest najwyższa górska przełęcz w kraju Tizi n'Tichka. Przez przełęcz przebiega asfaltowa droga przypominająca krętą serpentynę. Zatrzymujemy się tu na chwilę w przydrożnej restauracji na poranną kawę i szybką sesję zdjęciową. Miejsce to stanowi ciekawy punkt widokowy, ale nic poza tym. Jeśli ktoś był wcześniej na Toubkalu (najwyższy szczyt Maroka), to widział zdecydowanie piękniejsze oblicze Atlasu Wysokiego.
Ksar Ajt Bin Haddu
Następny w kolejności jest słynny ksar Ajt Bin Haddu. Czym jest ksar? To określenie ufortyfikowanych osad, które niegdyś wznoszono w regionie Afryki Północnej. Ajt Bin Haddu to jeden z najpopularniejszych zabytków całego Maroka, w 1987 roku został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Ajt Bin Haddu pojawiło się w wielu hollywoodzkich superprodukcjach. Trudno wymienić je wszystkie, ale warto wspomnieć o najgłośniejszych tytułach m.in.: Gra o tron, Gladiator, Aleksander, Książę Persji, Mumia, Królestwo niebieskie i wiele, wiele innych. Przyklejona do górskiego zbocza osada z zewnątrz prezentuje się spektakularnie, jednak w środku wygląda na pustą, trochę jak makieta. Jej zwiedzanie polega na przeciągnięciu turystów przez wszystkie możliwe uliczki wypełnione straganami z pamiątkami. Wejście do Ajt Bin Haddu jest darmowe, ale trzeba zapłacić 3 euro na poczet renowacji zabytku oraz w zależności od uznania dać napiwek lokalnemu przewodnikowi.
Warzazat i wytwórnia filmów
Niedaleko Ajt Bin Haddu leży miasto Warzazat będące marokańskim Hollywood. Przewidziano tu postój na zwiedzanie wytwórni filmowej Atlas. Na szczęście nikt z naszego busa nie chciał do niej wejść i po 5 minutach pojechaliśmy dalej. Moim (i nie tylko moim) zdaniem jest to najgorszy i zupełnie niepotrzebny punkt wycieczki. Możliwe, że osoby mające coś wspólnego z kinematografią będą zainteresowane tym miejscem, ale przeciętny turysta nie po to odwiedza Maroko, żeby szwendać się po studiach filmowych. Oczywiście wejście do wytwórni jest płatne, niestety nie pamiętam ile kosztowało.
Wąwóz Dades i Todra
Do wąwozu Dades dotarliśmy po zmroku, spędziliśmy w nim pierwszą noc. Standard hotelu był naprawdę bardzo dobry, a zaserwowana obiadokolacja i śniadanie przepyszne. O samym wąwozie niewiele mogę powiedzieć, bo go nie zwiedziliśmy. Rano zatrzymaliśmy się wyłącznie w jednym miejscu, żeby zrobić kilka zdjęć i pojechaliśmy dalej do miejscowości Tinghir, w pobliżu której leży wąwóz Todra. Po dojechaniu do Tinghir zostaliśmy osaczeni przez żebrzące dzieci. Nigdzie indziej w Maroku nie doświadczyliśmy tego na tak dużą skalę, jak tu. Nasz przewodnik powiedział nam, żeby nic im nie dawać, ponieważ pogarsza to tylko sytuację, dzieci nie chcą później chodzić do szkoły, bo wolą czekać na turystów. W Tinghir zostaliśmy zaciągnięci na specjalnie zaaranżowany pokaz ręcznego tkania dywanów, który zakończył się długą prezentacją dywanów na sprzedaż wraz z podaniem ich “promocyjnych” cen.
Wąwóz Dades
Gaj palmowy w Tinghir
Wąwóz Todra ma ok. 40-kilometrów długości, jednak jego najbardziej spektakularny fragment jest stosunkowo krótki i wąski. Tworzą go pionowe ściany o intensywnie czerwono-pomarańczowej barwie. Jego majestatyczny wygląd robi niesamowite wrażenie. Todra jest niesłychanie popularną miejscówką wśród wspinaczy. Wytyczono tu ponad 150 dróg wspinaczkowych o zróżnicowanym poziomie trudności. Dnem doliny biegnie potok i niestety asfaltowa droga, wzdłuż której rozstawione są stragany z dywanami, torebkami, glinianymi naczyniami oraz całą masą pozostałych suwenirów. Jeśli do kanionu Todra przyjedziecie wynajętym samochodem, to poświęćcie mu zdecydowanie więcej uwagi. Warto uskutecznić tu jakiś trekking, bo miejsce to wygląda zacnie.
Wąwóz Todra
Erg Chebbi, Sahara
Drugiego dnia, późnym popołudniem, dojechaliśmy w końcu do wsi Merzouga. Prawie natychmiast wsadzono nas na wielbłądy i popędziliśmy w stronę wydm. Po dotarciu do piaszczystych wzniesień, zeszliśmy z wielbłądów i wspięliśmy się na jedną z wydm, żeby podziwiać z niej zachód słońca. Po zakończeniu widowiska, rozpoczęliśmy jazdę powrotną, łącznie przejażdżka na wielbłądach trwała ok. 45 minut. Nie nastawiałem się jakoś szczególnie na tą atrakcję, ale ku mojemu zaskoczeniu było mega fajnie (nigdy wcześniej nie jechałem na wielbłądzie). Następnie zostaliśmy przewiezieni jeepami do obozowiska, gdzie czekała na nas klasyczna marokańska kolacja, czyli tadżin. W całym obozowisku była wyłącznie nasza grupa (w “normalnym” sezonie mieści się tam ok. 50 osób). Po posiłku, przy płonącym ognisku, obejrzeliśmy i wysłuchaliśmy minikoncertu (Berberowie śpiewali i grali na bębnach).
Niestety, nie widzieliśmy rozgwieżdżonego nieba, gdyż przez pełnię księżyca było zbyt mocno rozświetlone. W nocy temperatura spadła i w namiocie było dość chłodno, pomimo dwóch kocy i odzieży termoaktywnej trochę zmarzliśmy (była połowa października). O świcie udaliśmy się na wydmy, żeby tym razem zobaczyć wschód słońca. Po śniadaniu zostaliśmy odwiezieni samochodami do miejsca, z którego rozpoczęliśmy naszą pustynną przygodę i w zasadzie tu kończy się wycieczka, gdyż cały 3 dzień to droga powrotna. Na szczęście, nie dla nas! My postanowiliśmy nie wracać do Marrakeszu tylko jechać dalej do Fezu. Zyskaliśmy w ten sposób dodatkowe pół dnia w Merzouga. W tym czasie szwendaliśmy się po pustyni i zdobyliśmy jedną z najwyższych wydm w okolicy. Z jej szczytu, w zupełnej ciszy i spokoju, delektowaliśmy się bezkresem piasku. Na wydmach nie było nikogo oprócz naszej czwórki!
Czy warto wybrać się na wycieczkę na Saharę?
Na papierze program wycieczki prezentuje się rewelacyjnie. Jest długi i drobiazgowy, do zobaczenia są najpiękniejsze zakamarki południowego Maroka. Jak to często bywa, tak i w tym przypadku, rzeczywistość jest jednak trochę inna. Z czego wynika ta rozbieżność? Przede wszystkim z pośpiechu i ogromnej odległości, którą trzeba pokonać. Większość czasu spędza się w busie na dojazdach, a atrakcje są dosłownie odhaczane, więc ciężko się nimi nacieszyć. Niektóre z wymienionych miejsc, jak choćby przełęcz Tizi n'Tichka, czy wąwóz Dades, znalazły się na liście tylko dlatego, że i tak trzeba przez nie przejechać. Pomimo napiętego planu, priorytetem każdego dnia jest godzinny postój w wyznaczonej restauracji na obiad (ewidentnie kierowcy i przewodnicy dogadanii są z zaprzyjaźnionymi knajpami).
Wschód słońca
Zachód słońca
Odpowiadając jednak na pytanie, czy warto skorzystać z takiej wycieczki, odpowiedź brzmi: tak. Jeśli nie zdecydujecie się na wynajem samochodu, to tak naprawdę jesteście na nią skazani. Będąc w Maroku musicie zobaczyć te miejsca, a to jedyna opcja. Poza tym wyjazdy takie są bardzo wygodne, nie trzeba się o nic martwić i wszystko mamy podane pod sam nos. Każda wycieczka może wyglądać nieco inaczej, gdyż jej przebieg w dużej mierze zależy od tego, na jakiego kierowcę się trafi oraz od pozostałych członków grupy. Jeśli wszyscy się zgrają to będziecie zadowoleni. W Maroku byliśmy w październiku, w porównaniu do czerwca, czy lipca, dzień jest wtedy krótszy o jakieś 2-3 godziny, może w innych miesiącach tempo zwiedzania jest nieco wolniejsze i nie trzeba tak gnać.
Transport z Merzouga do Fezu
Z Merzouga do Fezu dostaniemy się wyłącznie prywatną taksówką. Można spróbować podczepić się pod jakąś wycieczkę wracającą do Fezu, ale nie liczyłbym na to, w szczególności poza sezonem. Taksówkę zarezerwował nam właściciel obozowiska, w którym spaliśmy. Z Merzouga wyjechaliśmy o godz. 14, a do Fezu dojechaliśmy przed godz. 22 (mieliśmy godzinną przerwę na obiad). W sumie pokonaliśmy dystans wynoszący prawie 500 km. Za podwózkę zapłaciliśmy 1200 dirhamów (120 euro), czyli wyszło po 30 euro na głowę. Dla porównania, nasz wycieczkowy kierowca chciał nam załatwić taksówkę za 240 euro! Jeśli wybieracie się do Maroka na dłużej i planujecie odwiedzić również Fez, to polecam takie rozwiązanie. Zaoszczędzicie wtedy przynajmniej jeden dzień, a finansowo wyjdzie podobnie, gdyż pociąg z Marrakeszu do Fezu kosztuje ok. 20 euro/osoba.
KONIEC
Pozostałe wpisy o Maroku:
- Podróż do Maroka na własną rękę. Plan podróży i przydatne informacje
- Co warto zobaczyć w Marrakeszu? Największe atrakcje Marrakeszu
- Wejście na Dżabal Tubkal, najwyższy szczyt Maroka i Afryki Północnej
- Co warto zobaczyć w Fezie? Największe atrakcje Fezu
- Szafszawan, czyli marokańskie Niebieskie Miasto
- Czy warto odwiedzić Casablankę i Rabat?