Pai to niewielkie miasteczko w Tajlandii Północnej leżące blisko granicy z Mjanmą. Ze wszystkich stron otaczają ję góry porośnięte bujnym lasem, a także pola ryżowe. Pomimo swoich niedużych rozmiarów, w Pai panuje taki sam harmider jak we wszystkich innych tajskich miastach, więc o ciszy i spokoju nie ma mowy. Ceny są tam znacznie niższe niż w innych częściach kraju, w szczególności porównując je z południem (wyspy) i stolicą. Fakt ten sprawił, że upodobali je sobie backpackersi i hippisi z całego świata.
W necie można znaleźć mnóstwo wpisów o tym, co warto zobaczyć w Pai. Moim zdaniem większość z tych punktów jest mocno naciągana. Tak naprawdę, turyści nie przyjeżdżają do Pai dla spektakularnych atrakcji turystycznych, których zresztą tu nie ma. Pai po prostu samo w sobie jest fajne. Czemu? - Bo panuje tam niepowtarzalny klimat! Jest beztrosko, super tanio, mega gorąco, nie ma luksusów, a do tego wszędzie można kupić pyszne jedzenie :)
Jak dojechać do Pai?
Najłatwiej dostać się do Pai z Chiang Mai busem, który jedzie ok. 4 godzin krętą górską drogą (serio jest kręta!). Jeśli ktoś cierpi na chorobę lokomocyjną, to zdecydowanie powinien przed podróżą łyknąć aviomarin :) W Chiang Mai bez problemu znajdziecie busy do Pai - spytajcie w hostelu, w którym śpicie lub w “mini biurach podróży”. My za przejazd w jedną stronę zapłaciliśmy 300 THB/os. (ok. 38 zł). Za powrót do Chiang Rai (bus jedzie również przez Chiang Mai) daliśmy po 500 THB/os. (ok. 64 zł).
Co jeść i gdzie spać w Pai?
Jedną z rzeczy związaną z Pai, którą będę miło wspominał do końca życia jest wyśmienite jedzenie! Spośród wszystkich miejsc odwiedzonych w Tajlandii (m.in. Bangkok, Chiang Mai, Krabi), to właśnie w Pai znajduje się najlepszy nocny targ! Jedna z głównych ulic Pai zamienia się pod wieczór w ogromny stragan. Jedzenie jest tam mocno zróżnicowane, super tanie, a do tego sprzedawane w małych porcjach, więc można popróbować wielu potraw. Przykładowe ceny np. duży szaszłyk z kurczaka 20 THB/szt. (ok. 2,5 zł), mini potrawy w liściu bananowca po 20 THB/szt. (ok. 2,5 zł), sałatka z wieprzowiny 40 THB/szt. (ok. 5 zł), spring rollsy 20 THB za 3 szt. (ok. 2,5 zł). Na nocnym targu w Pai w ciągu kliku minut znajdowałem swoje smaki. Wydając ok. 10 zł spokojnie da się najeść!
Z noclegami również nie ma żadnych problemów. Nie rezerwowaliśmy nic wcześniej, dopiero w drodze do Pai zabukowaliśmy najtańszy hostel, jaki udało się znaleźć na bookingu - za noc płaciliśmy 95 THB/os. (ok. 12 zł). Standard był wielce zadowalający, do niczego nie mogliśmy się doczepić, a do tego była darmowa herbata, kawa i ciasteczka :)
Co warto zobaczyć w Pai?
Moim zdaniem największym atutem Pai są otaczające góry. Dużo osób przyjeżdża tu na trekking. Też mieliśmy taki plan, ale … w marcu w Tajlandii Północnej płoną pola i lasy, przez co jest taki smog, że nic nie widać. Nie wiem, czy jest tak zawsze, czy tylko my tak trafiliśmy. Stwierdziliśmy, że w takiej sytuacji nie ma sensu płacić za jakiś zorganizowany trekking. W necie znalazłem informację o szlaku do wodospadu Mae Yen. Następnego dnia postanowiliśmy go sprawdzić i nie żałujemy, bo był to jeden z fajniejszych dni spędzonych w Tajlandii.
Trekking do wodospadu Mae Yen
Na samym początku dodam, że nie jest to atrakcja dla wszystkich. Szlak sam w sobie jest prosty, ale dość długi i męczący. Zwykłym turystom może się taka rozrywka nie spodobać. Przypadkowo podsłyszałem, jak para z Polski rozmawiała ze sobą o wodospadzie Mae Yen, stwierdzili, że po co iść tyle kilometrów dla jakiegoś wodospadu. Osobiście uważam, że jest to najładniejszy wodospad w okolicy Pai, a sama droga do niego jest super przygodą dla wszystkich miłośników outdooru.
Szlak, a właściwie ścieżka prowadząca do wodospadu biegnie wzdłuż potoku górskiego Mae Yen Luang (płynie po prawej stronie Pai). Szlak ma ok. 7 km długości (od centrum). My szliśmy z buta od naszego hostelu, czyli w sumie przeszliśmy 20 km w dwie strony. Zajęło nam, to łącznie ok. 6 godzin. Chcąc dojść do wodospadu najlepiej ruszyć wcześnie rano. Ścieżka cały czas biegnie przez dżunglę, co chwilę trzeba przechodzić potok w bród, a czasami iść potokiem, gdyż szlak się urywa.
Czy trzeba się jakoś specjalnie przygotowywać? Nie. Ja polecam sandały (najlepiej gumowe, bo będą często moczone), krótkie spodenki, przewiewną koszulkę i czapkę. Koniecznie zaopatrzcie się w dużo wody i jedzenie, bo po drodze nigdzie nie uzupełnicie zapasów. Szlak nie należy do najpopularniejszych, dlatego w ciągu całego dnia spotkaliśmy zaledwie ok. 20 osób. Ciszy tam jednak nie uświadczymy, gdyż dżungla nie milknie nawet na sekundę. Non stop coś cyka, huka, piszczy itp., a wszystko to w otoczeniu egzotycznej roślinności. Przez większość drogi idzie się nieznacznie pod górę, a dopiero pod koniec (od niebieskiej tabliczki) zaczyna się dość ostre podejście.
Sam wodospad Mae Yen jest bardzo ładny i wysoki, składa się z 3 kaskad. Można się wykąpać w naturalnym basenie u jego podstaw lub w niecce nad pierwszą kaskadą (należy wspiąć się po skałach). Gdy doszliśmy nad wodospad, oprócz naszej dwójki były tam jeszcze tylko 3 osoby!
Osoby chcące wybrać się nad wodospad muszą uważać na węże, my jednego widzieliśmy wygrzewającego się na ścieżce. Szybko okazało się jednak, że to nie węże są największym zagrożeniem. W marcu płonął las! Dowiedzieliśmy się o tym w trakcie trekkingu. W punkcie kontrolnym na początku szlaku nikt nas o tym nie poinformował (dziwne, że nie zamknęli szlaku dla turystów). Początkowo, gdy zobaczyliśmy ogień i słyszeliśmy strzelające bambusy poczuliśmy niepewność, jednak stwierdziliśmy, że idziemy dalej, a gdy sytuacja zacznie wymykać się spod kontroli to ewakuujemy się do potoku. Na szczęście nie było takiej konieczności. Ostatecznie było bezpiecznie (wyglądało, to gorzej niż było w rzeczywistości).
Jaskinia Tham Lot (Tham Lod)
Atrakcja ta jest co prawda oddalona od Pai aż o ok. 50 km, ale moim zdaniem warto się tam udać. Najlepiej dostać się do jaskini wykupując wycieczkę, wychodzi to najkorzystniej finansowo - 500 THB/os. (ok. 64 zł). Wycieczka trwa cały dzień, a w cenie jest m.in. wejście do jaskini i na gorące źródła Sai Ngam oraz obiad. Jeśli będziemy chcieli odwiedzić jaskinię i źródła na własną rękę, to za wejściówki zapłacimy znacznie więcej, a do tego dojdzie dojazd.
Jaskinia Tham Lot składa się z 3 gigantycznych komór. Posiada imponujący wlot i wylot, a do tego przepływa przez nią podziemna rzeka. Ozdabia ją bogata szata naciekowa przybierająca rozmaite formy. Niektóre stalaktyty, stalagmity i stalagnaty mają nawet po kilkanaście metrów długości. Jaskinia udostępniona jest dla ruchu turystycznego, ale nie jest w ogóle zelektryzowana. Zwiedza się nią w grupach 3-osobowych z przewodnikiem, który niesie lampę naftową. Panuje tam niesamowity klimat, a ogrom sprawia, że człowiek może się tu poczuć jak w kopalniach Morii. Tham Lot jest domem niezliczonej ilości nietoperzy, które cały czas hałasują. Zwiedzając jaskinię czeka nas również krótki spływ bambusową tratwą po podziemnej rzece. Pobyt w jaskini trwa niecałą godzinę. Moim zdaniem będąc w tej części Tajlandii trzeba odwiedzić Tham Lot!
Gorące źródła Sai Ngam
Początkowo uważałem, że nie jest to najlepszy pomysł na spędzanie czasu w upale, ale ostatecznie było całkiem, całkiem :) Miejsce jest ładne, a do tego dobrze wymoczyć się w ciepłej wodzie po dwóch tygodniach podróży. Standardowo minusem są tłumy ludzi.
Wielki Budda
Pomnik dużego, białego Buddy górujący nad Pai. Znajduje się na stoku jednej z gór otaczających miasto. Pomnik niczym specjalnym się nie odznacza, ale z miejsca tego rozpościera się piękna panorama Pai (prawdopodobnie). Czemu prawdopodobnie? - Jak my tam byliśmy, to wszystko szczelnie zasłonił smog. Do Buddy jest się bardzo łatwo dostać, a samo zwiedzenie tej atrakcji zajmie nam 15 minut.
Kanion Pai
W przewodnikach i na wielu blogach podróżniczych kanion wymieniany jest jako największa atrakcja Pai. Pod względem geologicznym miejsce to jest niesamowicie interesujące. Prawdopodobnie jest to wąwóz lessowy mający kilka odnóg. Zwiedza się go za pomocą wąskich ścieżek mając po obu stronach strome przepaście. Nie są one w żaden sposób zabezpieczone barierkami. Wszystko jest ok, ale … liczba turystów przeraża, dlatego warto zejść z głównych ścieżek w nieco niższe partie. Kanion jest ciekawy, ale moim zdaniem nie na tyle, żeby dzierżył miano NAJ. Jeśli chcecie przeżyć coś kiczowatego to wpadnijcie tam na zachód słońca :)
Pozostałe wpisy o Tajlandii:
- Wyspy Ko Phi Phi - jedyna rzecz, dla której warto je odwiedzić
- Co warto zobaczyć w prowincji Krabi?
- Sukhothai vs Ayutthaya, czyli dwie pierwsze stolice Tajów
- Tajlandia Północna: Chiang Mai i Chiang Rai - miasta słynące z buddyjskich świątyń
- Co zrobić, gdy ugryzie nas małpa lub inne dzikie zwierzę w czasie podróży?