Celem naszej skandynawskiej wyprawy były malownicze fiordy, niesamowite formacje skalne, lodowce oraz przede wszystkim górskie trekkingi. Niestety pogoda szybko zweryfikowała nasze plany. Na południu Norwegii non stop padał ulewny deszcz i wiał silny wiatr. Początkowo liczyliśmy na poprawę warunków atmosferycznych, ale po kilku dniach stwierdziliśmy, że nie ma sensu dłużej czekać. W poszukiwaniu słońca ruszyliśmy za koło podbiegunowe, a konkretnie na archipelag Lofotów. Teoretycznie pogoda jest tam stabilniejsza, ale w praktyce bywa z tym różnie. Po przejechaniu 1600 km okazało się, że i tym razem nie dopisało nam szczęście. Na Lofotach było podobnie, dlatego ewakuowaliśmy się stamtąd dość szybko.
W podłych nastrojach ruszyliśmy w kierunku granicy szwedzko-norweskiej. Aura w głębi kraju była bardziej sprzyjająca. Na pograniczu szwendaliśmy się po bezdrożach oraz biwakowaliśmy nad jeziorami. Tak na dobrą sprawę, był to mój pierwszy pobyt w Skandynawii nie licząc jednodniowego wypadu rowerowego do Karlskrony (Szwecja). Miałem bardzo duże oczekiwania co do Norwegii, która od wielu lat była moim wielkim podróżniczym marzeniem. Niestety pogoda nie pozwoliła mi zobaczyć jej najsłynniejszych atrakcji, ale mimo wszystko wyjazd zaliczam do udanych. Z całą pewnością jeszcze kiedyś tam wrócę, żeby odwiedzić m.in.: Preikestolen, Trolltungę, Kjerag, a także słynną Drogę Trolli.
Zapraszamy do obejrzenia galerii z objazdówki po Skandynawii:
Spacer po duńskiej miejscowości Hirtshals. To stąd wypływaliśmy promem do Norwegii.
Od samego początku pobytu w Skandynawii pogoda nie była dla nas zbyt łaskawa.
Stara droga przebiegająca przez płaskowyż Hardangervidda.
Malowniczy płaskowyż Hardangervidda leży w południowo-zachodniej Norwegii. Jego średnia wysokość waha się pomiędzy 1100, a 1400 m n.p.m.
Zabytkowy kościół klepkowy we wsi Røldal. Świątynię wzniesiono około 1250 roku.
Fiordów nie ma, ale i tak jest pięknie :)
Wodospad Latefossen składający się z dwóch oddzielnych strumieni. Ma on 165 m wysokości.
Rzeka do, której wpada Latefossen.
A tu z kolei 182-metrowy wodospad Vøringfossen i wąwóz rzeki Bjoreio poniżej wodospadu.
Uciekając przed deszczem udaliśmy się na pogranicze szwedzko-norweskie.
Pogoda w głębi kraju była zdecydowanie bardziej sprzyjająca.
Nasza miejscówka w Trysil (Norwegia). W tym magicznym miejscu spędziliśmy kilka nocy.
W Szwecji odwiedziliśmy m.in. soczyście zielony Park Narodowym Fulufjället.
Jego największą atrakcją jest 93-metrowy wodospad Njupeskär będący jednocześnie najwyższym woodospadem całej Szwecji.
Stado reniferów wędrujące drogą. Jest to typowy widok na północy Skandynawii.
Kolejny raz wróciliśmy do Norwegii. Tym razem zrobiliśmy sobie trekking na szczyt Elgåhogna (1403 m n.p.m.). Pomimo burzowych chmur, udało nam się nie zmoknąć.
Widok ze szczytu. Jego wierzchołek jest płaski i bardzo rozległy.
Panorama Parku Narodowego Femundsmarka, w którym leży Elgåhogna (jest jego najwyższym szczytem).
Gospodarstwo przy szlaku prowadzącym na Elgåhogna.
Zabytkowe miasto górnicze Røros (Norwegia).
W drodze na Lofoty przekroczyliśmy koło podbiegunowe.
Jeden z wielu noclegów spędzonych nad fiordami.
W okresie wakacyjnym w Skandynawii występuje zjawisko białych nocy, czyli kolokwialnie mówiąc nie robi się tam całkowicie ciemno w nocy. Zdjęcie zostało wykonane o godzinie 2.
Będąc w Szwecji postanowiłem wybrać się samemu na nocną wycieczkę na szczyt Helags (1796 m n.p.m.). Dlaczego nie w dzień? Ponieważ pogoda w nocy była stabilniejsza, a poza tym i tak nie mogłem spać! Obozowisko rozbiliśmy nieopodal schroniska leżącego u podnóży szczytu. Zdjęcie zrobione o godzinie 23.
W drodze na górę Helags miałem kilka chwil zwątpienia, ale ostatecznie złowieszcza aura nie zakłóciła mojej wędrówki.
Szczyt Helags z widocznym niewielkim lodowcem. Na szczycie stanąłem około godziny 1 w nocy. Przez cały czas było na tyle widno, że w ogóle nie musiałem używać czołówki.
Nad ranem chmury szczelnie zakryły Helags. To właśnie w tym miejscu podjęliśmy decyzję o przedwczesnym powrocie do Polski. Podczas dwóch tygodni zmokliśmy wielokrotnie, dlatego najzwyczajniej w świecie mieliśmy już dość. Marzyliśmy jedynie o ciepłym prysznicu i wygodnym łóżku.
Nasz ostatni nocleg przed wejściem na prom w Karlskronie.
Zapraszamy do zapoznania się z drugim norweskim wpisem : Lofoty - perła Norwegii