Góry Baba stanowią stosunkowo zwarty masyw zaliczany do łańcucha Hellenidów (m.in. góry Pindos). Pasmo to leży na granicy macedońsko-greckiej, a konkretnie na wschodnim wybrzeżu jeziora Prespa. Zajmuje powierzchnię ok. 660 km², z czego zdecydowana większość należy do Macedonii Północnej. Główny grzbiet gór ma ok. 25 km długości i ciągnie się z północy na południe. Odchodzi od niego kilka mniejszych ramion bocznych. Miano najwyższego szczytu Baby dzierży Pelister wznoszący się na wysokość 2601 m n.p.m. (jest jednocześnie trzecim najwyższym szczytem w całym kraju). Jego zdobycie nie sprawia trudności, ponieważ prowadzi na niego utwardzona droga. Na szczyt można wjechać samochodem terenowym, jednak trzeba mieć specjalne zezwolenie, gdyż jest to obszar parku narodowego. Na wierzchołku Pelistera wybudowano sporą stację przekaźnikową, która mocno szpeci tamtejszy krajobraz.
Najwyższa część gór Baba z widoczną radiostacją na Pelisterze.
Szczyty gór Baba są przeważnie łagodne i porośnięte trawą. Gdzieniegdzie występują urwiska, gołoborza, a także imponujące kotły polodowcowe. Niestety najwyższe partie masywu są całkowicie wylesione. Jest to konsekwencja intensywnego pasterstwa, które rozwinęło się na tym terenie jeszcze w czasach starożytnych. Krajobraz Baby uatrakcyjniają dwa jeziora polodowcowe tzw. Pelisterski oči: Małe i Wielkie Jezioro. Infrastruktura turystyczna gór jest na przyzwoitym poziomie, oczywiście jak na Bałkany. Wytyczono tam kilka słabo oznakowanych szlaków, a przy Wielkim Jeziorze wzniesiono murowane schronisko. Sporym utrudnieniem dla turystów chcących odwiedzić to pasmo jest brak mapy. Co prawda, w Internecie można znaleźć stare opracowanie radzieckie, ale jest ono mało szczegółowe i przede wszystkim już dawno nieaktualne. Wypad w góry Baba można połączyć ze zwiedzaniem słynnej Bitoli, gdyż miasto leży u podnóży masywu (po jego wschodniej stronie).
Pomimo, że pasmo ma charakter typowo alpejski, to większość jego szczytów posiada kopulasty kształt.
W górach Baba spędziliśmy łącznie 3 dni. Trekking rozpoczęliśmy ze wsi Lubojno, która usytuowana jest nad jeziorem Prespa. Pierwszy i najbardziej męczący etap wędrówki to wdrapanie się na grzbiet główny. Żeby na niego wejść, musieliśmy przedzierać się przez chaszcze i gęsty las. Po osiągnięciu grani, maszerowaliśmy nią bezustannie, aż do granicy macedońsko-greckiej. Z granicznego szczytu zeszliśmy grzbietem bocznym wprost do brzegu Prespy. Spaliśmy oczywiście w namiotach, które ze sobą taszczyliśmy przez całą drogę. Podczas wędrówki spotkaliśmy zaledwie jedną osobę. Był to lokals, który akurat wypasał stado owiec. Eksplorując Babę warto chadzać ścieżkami wydeptanymi przez pasterzy. Jest ich tam mnóstwo, dzięki czemu w znacznym stopniu ułatwiają pozaszlakowe szwendanie.
Jedna z wielu wiosek leżących u podnóży masywu.
Pasmo Baba najlepiej zwiedzać pozaszlakowo wykorzystując ścieżki wydeptane przez pasterzy i ich stada.
Miesiące wakacyjne na Bałkanach są strasznie upalne, dlatego w góry Baba najlepiej wybrać się na początku jesieni (my byliśmy w październiku). W ciągu dnia temperatury są wówczas bardziej przyjazne, aczkolwiek termin ten niesie ze sobą również pewne minusy. Mianowicie, trawa porastająca góry jest kompletnie wypalona, a strumyki i potoki wyschnięte. Jedyne bijące źródełko (tak na dobrą sprawę ledwie się sączyło) znaleźliśmy niedaleko Małego Jeziora. Co więcej, w październiku dzień jest o wiele krótszy (po godzinie 17 robiło się ciemno), więc musieliśmy wstawać wcześnie rano, żeby nadrobić dystans. Wprawdzie warunki atmosferyczne były stabilniejsze, bowiem obyło się bez gwałtownych burz, to noce były już nieprzyjemnie chłodne.
W październiku góry Baba nabierają przepięknych kolorów.
Park Narodowy Pelister
Od 1948 roku najwyższe partie gór Baba podlegają ścisłej ochronie. Park Narodowy Pelister jest najstarszym i zarazem najmniejszym parkiem narodowym w Macedonii Północnej. Swoim zasięgiem obejmuje m.in. szczyt Pelister oraz jeziora polodowcowe Pelisterski oči. Jego powstanie ściśle związane jest z występowaniem na tym obszarze sosny rumelijskiej (Pinus peuce), która w języku macedońskim nazywana jest molika. W Parku Narodowym Pelister można spotkać mnóstwo endemicznych gatunków roślin i zwierząt. Do najsłynniejszych mieszkańców parku należą: ryś euroazjatycki, wilk szary, jeleń szlachetny, dzik euroazjatycki, niedźwiedź brunatny, puchacz zwyczajny oraz orzeł przedni.
Trekking w górach Baba
Rozpoczynamy wędrówkę po górach Baba.
Naszym pierwszym celem jest wdrapanie się na grzbiet główny masywu. Początkowo szliśmy utwardzoną drogą, a następnie przedzieraliśmy się przez krzaki.
Drogi w górach Baba wykorzystywane są do zwózki drewna. Pomimo utworzenia tam parku narodowego, cały czas trwa wycinka lasów.
Wejście na grań zajęło nam cały dzień. Dopiero o poranku mogliśmy rozejrzeć się wokół. Na zdjęciu najdalej na północ wysunięta część pasma.
Niestety z powodu wysokiej temperatury widoczność była bardzo słaba. W dole znajduje się jezioro Prespa.
Deszczowe chmury zalegały nad akwenem od samego rana. Na szczęście obyło się bez większych opadów.
Kopulaste szczyty w północno-zachodniej części Baby.
Wyższe partie gór są prawie całkowicie pozbawione drzew. Tylko gdzieniegdzie widać ocalałe fragmenty lasów bukowych.
Zbliżamy się do szczytu Pelister.
Przez moment nieznacznie pokropiło, dzięki czemu wyszła tęcza.
Pelister to najwyższy szczyt gór Baba (2601 m n.p.m. ). Zajmuje on również trzecie miejsce wśród najwyższych szczytów Macedonii Północnej.
Na jego wierzchołku znajduje się spora stacja przekaźnikowa.
Widok ze szczytu.
Schodzimy na drugą stronę grzbietu głównego.
Tak prezentują się wschodnie stoki Pelisteru. Na pierwszym planie stado owiec w pobliżu Małego Jeziora (Malo Ezero).
Małe Jezioro leżące u podnóża szczytu Partizanski vrv (2349 m n.p.m.).
Kiedyś wypływało tu źródło, jednak niewiele z niego zostało.
Najwyższa część masywu Baba. Od lewej: Siroko Stapalo (2415 m), Pelister (2061 m), Ilinden (2542 m), Stin (2468 m) oraz fragment doliny potoku Crvena.
W kotle polodowcowym u podnóży Veternicy (2420 m n.p.m.) znajduje się Wielkie Jezioro (Golemo Ezero).
Schronisko nad Wielkim Jeziorem.
Malownicza dolina Sapundzica.
Widok na południową część gór Baba. Na końcu wznosi się szczyt graniczny.
Najwyższa pora rozbić obozowisko.
Piękny zachód słońca nad górami Galiczica i jeziorem Prespa.
Po chłodnej nocy, przywitał nas równie bajeczny wschód słońca.
Główna grań Baby już w pełni oświetlona, a w dolinach wciąż panuje ciemność.
Centralna i północna część masywu. Po prawej stronie szczyt Muza (2350 m), a w tle Veternica, Pelister, Ilinden i Stin.
A tu z kolei grecka Baba.
Wędrówka grzbietem granicznym.
W dole widoczna wieś Nakolec leżąca nad Prespą.
Ostatnie spojrzenie na najwyższy fragment Baby i rozpoczynamy zejście.
Dolina Brajcinska doprowadzi nas do jeziora Prespa.
Niestety nie znaleźliśmy żadnej ścieżki, więc znowu musieliśmy przedzierać się przez chaszcze. Tak właśnie wygląda szwendanie się po górach na Bałkanach.
Po ciężkim zejściu czekała na nas nagroda - pyszne jabłka zerwane prosto z drzewa!
Jezioro Prespa
Prespa jest trzecim co do wielkości jeziorem na Półwyspie Bałkańskim. Powierzchnią ustępuje jedynie jeziorowi Szkoderskiemu i Ochrydzkiemu. Leży na granicy grecko-macedońsko-albańskiej. Największy dostęp do zbiornika ma Macedonia Północna. Wzdłuż wschodniego wybrzeża jeziora ciągnie się masyw Baba, z kolei po zachodniej stronie wznoszą się góry Galiczica oddzielające Prespę od jeziora Ochrydzkiego. Prespa to tak naprawdę system dwóch jezior, które są rozdzielone przesmykiem. Wielka Prespa jest ponad 5-krotnie większa od Małej Prespy. Na północy znajduje się Wielka Prespa (dzielona pomiędzy trzema krajami), a na południu Mała Prespa (prawie w całości położona jest na terytorium Grecji, tylko jej niewielki kawałek przynależy do Albanii).
Jezioro Prespa wraz z górami Baba w tle (boczne ramię masywu).
Prespa jest trzecim największym zbiornikiem wodnym na Bałkanach.
W oddali widać góry Galiczica oddzielające Prespę od jeziora Ochrydzkiego.
Po zakończeniu trekkingu w górach Baba udaliśmy się nad jezioro Prespa, żeby trochę odpocząć. Wylądowaliśmy na plaży o dość wyszukanej nazwie Dupeni Beach. Plaża jest płatna, ale w październiku była opustoszała i przez nikogo niepilnowana. Po dotarciu na nią, zażyliśmy orzeźwiającej kąpieli w jeziorze oraz przygotowaliśmy coś do zjedzenia. Planowaliśmy tam rozbić namioty i zostać na noc, jednak gdy zaszło słońce zaczął wiać silny i chłodny wiatr znad akwenu. Spokojna do tej pory Prespa wzburzyła się, jak prawdziwe morze. Pogoda zmieniła się diametralnie, dlatego stwierdziliśmy, że nie ma sensu tu zostawać, gdyż w nocy może być jeszcze gorzej. Błyskawicznie spakowaliśmy manatki i ruszyliśmy w kierunku Grecji rozglądając się przy okazji za jakąś dogodniejszą miejscówką na nocleg. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze na wieczorny spacer po Bitoli.
Płatna plaża Dupeni Beach. Oczywiście po sezonie wstęp na nią był darmowy.
Piękny zachód słońca nad Prespą. Niestety, gdy słońce schowało się za górami zaczęło strasznie widać.
Zwijamy manatki i ruszamy w stronę Grecji szukać jakiejś spokojniejszej miejscówki na nocleg.