Swanetia - górska kraina z kamiennymi wieżami
Zanim skupimy się na Ushguli i trekkingu do lodowca Shkhara to zatrzymamy się jeszcze przy samej Swanetii. Każda osoba szukająca w Internecie informacji na temat Gruzji trafiła z pewnością na zdjęcia przedstawiające charakterystyczne kamienne wieże na tle ośnieżonych szczytów Kaukazu. To właśnie jest typowo swanecki krajobraz. Ze względu na swoją lokalizację, region ten przez stulecia pozostawał niedostępny, a jego mieszkańcy żyli w odosobnieniu. Doprowadziło to do powstania unikalnej kultury. Rdzennymi mieszkańcami tych ziem są Swanowie, obecnie jest ich nieco ponad 20 tys. Pomimo niezbyt dużej liczebności, posiadają własny język. Kraina Swanów dzieli się na dwie mniejsze część: Dolną Swanetię i Górną Swanetię, w której leży Uszguli. Stolicą Górnej Swanetii jest miejscowość Mestia licząca niespełna 2 tys. mieszkańców. W 1996 roku UNESCO doceniło ten fascynujący obszar wpisując go na listę światowego dziedzictwa. Swą decyzję uzasadniając bardzo dobrze zachowanymi średniowiecznymi wioskami oraz niepowtarzalnym folklorem.
Widok na Uszguli, a konkretnie na wieś Chvibiani i Zhibiani, w tle Szchara ukryta za chmurami.
Typowy swanecki krajobraz.
Jak nietrudno się domyślić, symbolem i wizytówką Górnej Swanetii są tajemnicze baszty. W jakim celu je wznoszono? Wieże pełniły funkcję obronną, chroniły przed zewnętrznymi najeźdźcami, a także stanowiły pierwszorzędne schrony przed “swoimi”. W przeszłości, na terytorium Swanetii powszechnie egzekwowano prawo/obyczaj krwawej zemsty rodowej. De facto, jedynym sensownym sposobem uniknięcia wendety było ukrycie się w murowanej wieży. Swańskie baszty budowano zazwyczaj na wysokość od 3 do 5 pięter. W ich wnętrzach, pomiędzy poszczególnymi kondygnacjami, znajdowały się drewniane schody/drabiny, które podczas ataku wciągano do góry uniemożliwiając napastnikowi zdobycie wyższych pięter. Wszystkie wieże posiadają ten sam kształt, mają szerszą podstawę zbliżoną do kwadratu i zwężają się ku górze. Wraz z wysokością zmienia się również grubość muru, na dole jest prawie dwukrotnie grubszy niż w partii szczytowej. Część wież stanowi wolnostojące konstrukcje, a część jest bezpośrednio połączona z zabudowaniami mieszkalnymi. Obecnie w całej Swanetii ocalało około 200 takich obiektów, niektóre okazy liczą nawet 1000 lat! Niestety, ale sporo z nich jest w opłakanym stanie i grozi im zawalenie. W średniowieczu było ich tu znacznie więcej, co tylko pokazuje, jakim walecznym “narodem” są Swanowie.
Spacer pomiędzy średniowiecznymi wieżami.
Na pierwszym planie wioska Chazhashi, a w oddali wieś Murkmeli.
Uszguli (Ushguli) - najwyżej położona wieś w Europie
Wieś leżąca w dolinie rzeki Inguri (Enguri) w malowniczej Swanetii. Rozpościera się z niej fantastyczny widok na najwyższy szczyt Gruzji, mowa oczywiście o majestatycznej górze Szchara. Uszguli to tak naprawdę zespół złożony z pięciu sąsiadujących ze sobą wiosek. Jego trzonem jest osada Chazhashi (największa), a pozostałe wsie (Murkmeli, Chvibiani, Zhibiani i Lamjurishi) są jej przysiółkami. Całą “aglomerację” zamieszkuje około 200 osób. Długa izolacja wioski sprawiła, że zachowało się w niej mnóstwo średniowiecznych zabudowań datowanych na IX-XII wiek. Najbardziej znanymi obiektami są wspomniane już wcześniej legendarne kamienne wieże, które stały się nieodłącznym elementem uszgulskiej panoramy. W okresie zimowym, z powodu obfitych opadów śniegu, zdarza się, że wioska jest odcięta od cywilizacji nawet na kilka miesięcy. Dzięki swojej lokalizacji na wysokości 2100 m n.p.m., Uszguli zyskało przydomek najwyżej położonej wsi w Europie (rzecz jasna chodzi o osadę stale zamieszkałą). Czy jest tak rzeczywiście? To zależy od tego, jaki przyjmiemy wariant przebiegu granicy pomiędzy kontynentem europejskim i azjatyckim. Pisaliśmy o tym w pierwszym wpisie, dlatego nie będziemy już się powtarzać. Tak, czy inaczej, Gruzini sprytnie wykorzystują to chwytliwe hasło do promocji wioski i całego regionu.
Wioska Chazhashi posiada najwięcej murowanych baszt. Jest to najlepiej zachowany fragment Uszguli.
W Uszguli, podobnie jak w pozostałych częściach Gruzji, mieszka mnóstwo bezpańskich psów.
Jak dojechać do Uszguli?
W pierwszej kolejności należy dostać się do miejscowości Mestia. Z Kutaisi do Mestii jeżdżą bezpośrednie marszrutki. Odjeżdżają codziennie o godzinie 10 (warto przyjść z 20-30-minutowym wyprzedzeniem) z dworca centralnego leżącego za McDonaldem. Bilet kupuje się w niewielkiej kasie dworcowej. We wrześniu 2022 roku przejazd kosztował 40 lari, czyli w przybliżeniu 67 zł. Podróż trwa ponad 5 godzin, gdyż do przejechania jest mniej więcej 220 km. Jeśli macie chorobę lokomocyjną, to zażyjcie Aviomarin, bo droga jest kręta i dziurawa. Marszrutka zatrzymuje się na głównym placu/rynku w Mestii. To właśnie stamtąd odjeżdżają busy m.in. do Batumi i Tbilisi. Po wyjściu z marszrutki od razu podbiją do Was kierowcy taksówek i zasypią propozycjami podwózki do Uszguli. W pierwszej chwili taksówkarz zażądał od nas 200 lari (za 3 osoby), ale po 5-minutowej rozmowie zszedł do 150 lari, co i tak wydawało nam się lekką przesadą. Nie mieliśmy jednak innej alternatywy, dlatego się zgodziliśmy. Na miejscu okazało się, że obecnie jest to normalna stawka i każdy kierowca bierze za taki kurs 50 lari od osoby (~ 84 zł). Do pokonania jest dystans około 50 km, naszemu kierowcy zajęło to niespełna 2 godziny.
Główny dworzec marszrutek w Kutaisi.
Jeśli, z jakichś przyczyn nie pasuje Wam bezpośrednie połączenie do Mestii, to możecie spróbować opcji z przesiadką w mieście Zugdidi (jeżdżą tam marszrutki i pociągi). Osoby podróżujące wynajętym samochodem muszą z kolei zachować dużą ostrożność na odcinku z Mestii do Uszguli, gdyż tamtejsza droga jest w nienajlepszym stanie. Większość trasy wyłożono już betonowymi płytami, jednakże ostatnie kilkanaście kilometrów wciąż czeka na odpowiednie “wykończenie”. Po wiosennych roztopach oraz opadach deszczu jest tam mnóstwo dziur i kolein. Przygotujcie się również na utrudnienia spowodowane pracami remontowo-budowlanymi (we wrześniu 2022 roku prowadzono je w kilku miejscach). Fragment z Mestii do Uszguli to bez wątpienia najgorsza droga pod względem nawierzchni jaką jechaliśmy podczas całego pobytu w Gruzji, ale jednocześnie najładniejsza widokowo. Według nas, wyżej opisana trasa jest dużo bardziej klimatyczna niż słynna Gruzińska Droga Wojenna. Czy rzeczywiście jest aż tak niebezpieczna i wymagająca, jak twierdzą co niektórzy? Nie, o czym najlepiej świadczy fakt, że nasza taksówka była zwykłym samochodem osobowym i to mocno zdezelowanym. Do Uszguli dojechaliśmy bez żadnych przygód, więc nie ma tragedii. Mimo wszystko, polecamy wynajęcie samochodu terenowego, będziecie czuć się w nim pewniej. Ostatnią opcją dostania się do Uszguli jest piesza wędrówka z Mestii. Miejscowości te łączy szlak, ponoć posiada kilka odnóg. Trekking zajmuje około 3-4 dni, więc trzeba być przygotowanym na biwakowanie.
Centrum Uszguli.
Nocleg i jedzenie w Uszguli
Wbrew pozorom w Uszguli jest sporo guesthousów, dlatego nie rezerwowaliśmy noclegu z wyprzedzeniem. Zrobiliśmy to dopiero w taksówce jadąc z Mestii do Uszguli. Kwaterę znaleźliśmy jak zawsze na Bookingu. Za 3-osobowy pokój na jedną noc zapłaciliśmy 50 lari (~ 84 zł). Standard był zadowalający, aczkolwiek po zmroku było w nim mega zimno (temperatury w nocy we wrześniu oscylowały w granicach 3-4 stopni). Na szczęście na wyposażeniu był grzejnik elektryczny (działał tak sobie) oraz grube koce. W Uszguli jedliśmy to co kupiliśmy w Mestii. Wprawdzie są tu małe, lokalne knajpki, ale nie mieliśmy ani ochoty, ani czasu, żeby szukać czegoś konkretnego. W wiosce znajdziecie też prowizoryczne sklepiki, więc bez kłopotu kupicie wodę, czy inne podstawowe produkty. Mimo wszystko, sugerujemy, aby większe zapasy zrobić w Mestii np. w markecie Spar (ceny w Uszguli są nieco wyższe).
Guesthouse, w którym się zatrzymaliśmy.
W tym budynku mieści się kino :)
Czy warto odwiedzić Uszguli? Jak długo tam zostać?
Wioska Uszguli jest dość specyficznym tworem. Jedni są nią zachwyceni twierdząc, że to miejsce leżące na końcu świata, w którym zatrzymał się czas, a inni są nią rozczarowani uważając, że jest mocno przereklamowana. Naszym zdaniem, prawda leży gdzieś pośrodku. Dostanie się do osady nie jest aktualnie żadnym wyczynem, a po ukończeniu drogi z Mestii będzie to przyjemna wycieczka z ładnymi widokami. W okresie zimowym Uszguli faktycznie jest odizolowane od cywilizacji, ale nie jest to niczym nadzwyczajnym. Sytuacje takie zdarzają się również w innych częściach Europy. Warunki do życia są tu skrajnie ciężkie, lecz na każdym kroku widać postęp cywilizacyjny. W Uszguli buduje się coraz więcej dużych i brzydkich (czyt. nowoczesnych) pensjonatów, które jedynie szpecą miejscowy krajobraz. Przed wyjazdem do Gruzji, czytaliśmy, że w Uszguli nie ma żadnych sklepów i knajp, a na miejscu okazało się, że jest to nieprawdą. Z noclegami też nie ma najmniejszego problemu, gdyż co drugie gospodarstwo to guesthouse. Jak tak dalej pójdzie, to w ciągu zaledwie dekady wieś przeobrazi się w typowo turystyczną miejscowość z dobrze rozwiniętą bazą noclegową i gastronomiczną. Niestety, ale jest to nieuniknione i możemy mieć tylko nadzieję, że budowa drogi do Uszguli będzie trwała jak najdłużej.
Po prawej stronie wioska Chazhashi, naszym zdaniem jest to najładniejsza część Uszguli.
Średniowieczna zabudowa wioski Chazhashi.
To, czy Wam spodoba się w Uszguli jest uzależnione w znacznym stopniu od warunków atmosferycznych na jakie traficie. Gwarantujemy, że w słoneczny dzień będziecie zachwyceni wioską, w szczególności jej górskim otoczeniem. Z kolei, jeśli przyjedziecie tu w czasie deszczu, to Wasze odczucia będą zgoła inne. W trakcie brzydkiej pogody Uszguli wygląda dość przygnębiająco i “byle jak”. Spacerowanie po wiosce jest wówczas uciążliwe, gdyż jest w niej mnóstwo błota wymieszanego ze zwierzęcymi odchodami (krowy i świnie szwendają się tu samopas). Rzecz jasna, o chodnikach można jedynie pomarzyć. Wprawdzie, Uszguli słynie ze średniowiecznej zabudowy, której rzeczywiście jest tam pełno, ale większość budynków jest w fatalnym stanie. Sporo domostw jest całkowicie opuszczonych i zrujnowanych (część z nich została zniszczona m.in. przez lawiny). Budynki, w których wciąż mieszkają ludzie także nie są w najlepszej kondycji. Ich właściciele naprawiają je w miarę możliwości, ale z powodu ubóstwa wykorzystują do tego najtańsze materiały, czyli blachę i różnego rodzaju folie/plandeki. Tutejsza ludność w dalszym ciągu trudni się rolnictwem i hodowlą zwierząt, aczkolwiek z roku na rok wzrasta odsetek osób utrzymujących się z turystyki.
Maciora szwendająca się po zakamarkach Uszguli.
Krowy same wyprowadzające się na pastwisko.
Uszguli jest fascynującym miejscem, jednak piekielnie zaniedbanym z powodu braku środków finansowych. Oczywiście jest to wina gruzińskiego rządu, który nie myśli długoterminowo i swoją bierną postawą przyczynia się do dalszej degradacji tej zabytkowej osady. Pieniądze pozwoliłyby na przeprowadzenie odpowiednich prac renowacyjnych. Panorama wsi wyglądałaby o wiele ładniej, gdyby np. wszystkie dachy pokrywała identyczna dachówka, a nie różnokolorowa blacha. Ponadto powinien powstać jakiś plan zagospodarowania przestrzennego, bo bez niego wioska zostanie chaotycznie zabudowana i utraci swój dotychczasowy charakter. Według nas, będąc w Gruzji warto odwiedzić Uszguli i zostać tam przynajmniej na jedną noc. Jeśli nie pozwala Wam na to napięty grafik, to przyjedźcie tu chociaż na kilkugodzinną wycieczkę z Mestii. Rozwiązanie takie ma plusy i minusy, ale zobaczycie przynajmniej Uszguli na własne oczy. Nie nastawiajcie się jednak na typowe zwiedzanie. Co prawda, jest tam kilka zabytków m.in. kościół Lamaria, ruiny zamku królowej Tamary, czy muzea, ale największą atrakcją jest samo przebywanie w Uszguli. Przechadzając się pomiędzy strzelistymi wieżami poczujecie wyjątkowy klimat wioski. Co więcej, Uszguli stanowi idealną bazę wypadową w góry, swój początek ma tu m.in. szlak do lodowca Shkhara. Miłośnicy dzikiej natury będą zachwyceni wspaniałymi krajobrazami.
Kamienne wieże oraz fragment zrujnowanego domostwa.
Zabytkowy kościół Lamaria na tle masywu Szchary.
Szczyt Szchara (Shkhara)
Szchara to najwyższy szczyt Gruzji mierzący 5193 m n.p.m. Wysokość ta plasuje go na trzecim miejscu wśród najwyższych szczytów Kaukazu. Wyższe są od niego jedynie: Elbrus (5642 m) oraz nieznacznie Dychtau (5203 m), oba wierzchołki leżą na terytorium Rosji. Szchara jest też najwyższą częścią masywu określanego mianem Ściana Bezingi (Bezingijska Ściana). Ściana Bezingi to potężny masyw górski na granicy gruzińsko-rosyjskiej pocięty licznymi lodowcami. Górotwór ten ma 12 km długości (odległość mierzona wzdłuż głównego grzbietu). Nazwa masywu pochodzi od lodowca Bezingi znajdującego się po stronie rosyjskiej. Jest on największym i najdłuższym lodowcem w Kaukazie. Szczyt Szchara wraz ze Ścianą Bezingi stanowią nie lada gratkę dla alpinistów. Potrzeba odpowiedniego przygotowania i doświadczenia, żeby wspiąć się na jego wierzchołek. Górę zdobyto po raz pierwszy w 1888 roku, dokonała tego wyprawa brytyjsko-szwajcarska.
Potężna Ściana Bezingi.
Szchara - najwyższy szczyt Gruzji.
Trekking do lodowca Shkhara (Szchara)
Tak naprawdę, pasuje tu bardziej określenie spacer do lodowca Szchara niż trekking, gdyż przez większą część drogi wędruje się płaską doliną po utwardzonej i dobrze widocznej drodze. Nie ma tam żadnych trudności technicznych, a o zabłądzeniu również nie ma mowy, bowiem non stop idzie się wzdłuż potoku Inguri w kierunku ośnieżonej Ściany Bezingi. Mimo to, szlak jest dobrze oznakowany, regularnie mija się drogowskazy z podanymi odległościami i czasami przejść, a także znaki namalowane na głazach (mapa jest zbędna). Szlak czerwony rozpoczyna się w Uszguli za kościółkiem Lamaria na wysokości około 2100 m n.p.m, a kończy się przy czole lodowca na poziomie niespełna 2500 m n.p.m. Do pokonania jest blisko 400 m przewyższenia. Niezbyt dużo, jak na 10-kilometrową trasę (jest to dystans w jedną stronę). Dojście do lodowca zajmuje średnio 3 godziny, czyli wraz z powrotem trzeba liczyć 6 godzin samego marszu plus czas na odpoczynek. W dolinie Inguri znajduje się restauracja (leży w 2/3 odległości od Uszguli), osobiście do niej nie zaglądaliśmy, ale wiemy, że serwują w niej ciepłe posiłki oraz zimne piwo.
Szlak czerwony rozpoczyna się za kościołem Lamaria.
Trasa biegnie bezustannie w kierunku Ściany Bezingi.
Mniej więcej na wysokości restauracji kończy się utwardzona droga i zaczyna “prawdziwy” szlak. Od tego momentu, do czoła lodowca jest jeszcze jakieś 2,5 km, czyli godzina marszu. Ścieżka w końcu zaczyna biec pod górę, dzięki czemu można poczuć się, jak na prawdziwym trekkingu. Początkowo wiedzie przez niski zagajnik, a następnie wychodzi na otwartą przestrzeń, skąd widać już lodowiec. Sporo turystów pokonuje pieszo jedynie ten fragment, a do restauracji podjeżdżają terenowymi samochodami. Jeśli dotychczas nie widzieliście żadnego lodowca, to prawdopodobnie będziecie czuć lekkie rozczarowanie po ujrzeniu lodowca Shkhara. Dlaczego? Otóż, w żaden sposób nie przypomina on potężnej bryły lodu o intensywnie niebieskiej barwie. W miesiącach letnich jego powierzchnię przykrywa gruba warstwa zwietrzeliny (gruz skalny, glina, pył itp.), przez co wygląda, jak zwykła skała. Z lodowca Shkhara wypływa potok, który łączy się z innymi strumieniami m.in. spod lodowca Namkuani i daje początek rzece Inguri. Czy warto wybrać się na trekking do czoła lodowca Shkhara? Zdecydowanie tak, gdyż wędrówka nie jest wymagająca, a zobaczycie sporej wielkości lodowiec oraz jeden z najwyższych szczytów Wielkiego Kaukazu.
Przechodząc przez Uszguli trzymajcie się cały czas głównej drogi. Nie chodźcie bocznymi uliczkami, bo pobiegną za Wami wszystkie bezpańskie psy. W naszym przypadku właśnie tak było i stado psów towarzyszyło nam od początku do końca trekkingu.
Pierwszy etap trekkingu to wędrówka utwardzoną i dobrze widoczną drogą.
Malownicza dolina rzeki Inguri.
Mężczyzna jadący konno na tle Szchary.
We wrześniu poziom wody w rzece Inguri był bardzo niski, dzięki czemu nie mieliśmy żadnych problemów z przekraczaniem jej bocznych dopływów. Prawdopodobnie w okresie wiosennych roztopów lub obfitych opadów wygląda to zupełnie inaczej i konieczne jest zdejmowanie butów.
Jeden z kilku drogowskazów ustawionych wzdłuż trasy.
Powoli zbliżamy się do miejsca, w którym kończy się utwardzona droga, a rozpoczyna "prawdziwa" ścieżka.
Kolejny strumień przecinający drogę. Po lewej stronie znajduje się prowizoryczna "kładka" umożliwiająca przejście na drugą stronę.
Dochodzimy do niewielkiego zagajnika. Tak naprawdę jest to jedyne miejsce, gdzie można pomylić drogę, aczkolwiek wydaje się to mało prawdopodobne.
Wzdłuż końcowego odcinka szlaku rośnie pełno barszczu Sosnowskiego (te duże uschnięte rośliny po prawej i lewej stronie). Ponoć na tych wysokościach jest on nieszkodliwy, ale na wszelki wypadek omijajcie go z daleka.
Znak czerwonego szlaku namalowany na głazie.
Z zagajnika wychodzimy na otwartą przestrzeń, w oddali widać już czoło lodowca.
Za naszymi plecami rozpościera się piękny widok na dolinę Inguri.
Cel naszego trekkingu został osiągnięty! Tak, to za mną to lodowiec Shkhara :)
Lodowiec przykrywa gruba warstwa zwietrzeliny (gruz skalny, glina, pył itp.), przez co wygląda, jak zwykła skała.
Spod lodowca wypływa strumień, który łączy się z innymi potokami i daje początek rzece Inguri.
Szchara z bliska wygląda fascynująco i jednocześnie niezwykle groźnie.
Rozpoczynamy mozolny powrót do Uszguli.
Co prawda, do przejścia mamy aż 10 km, ale szlak jest niezwykle atrakcyjny i bardzo prosty.
W trakcie powrotu spotkaliśmy stado dziko pasących się koni.
Na szczęście, przez cały dzień dopisywała nam słoneczna pogoda. Aura jest tu jednak bardzo kapryśna, dlatego bądźcie przygotowani na różne warunki (do plecaka warto wrzucić kurtkę przeciwdeszczową).
Powoli dochodzimy do Uszguli, na horyzoncie majaczy kościół Lamaria.
Ostatnie spojrzenie na Szcharę, która po południu schowała się za chmurami.
Pozostałe wpisy z podróży do Gruzji:
- Podróż do Gruzji na własną rękę, plan podróży i praktyczne informacje
- Kutaisi, katedra Bagrata, monastyr Gelati, jaskinia Prometeusza i urbex w Ckaltubo
- Swanetia: Mestia i trekking do jezior Koruldi
- Co warto zobaczyć w Tbilisi? Największe atrakcje stolicy
- Gruzińska Droga Wojenna: Mccheta i twierdza Ananuri
- Stepancminda: klasztor Cminda Sameba i Kazbek
- Trekking w dolinie Truso
Wpisy z Armenii:
- 3-dniowy wypad do Armenii podczas podróży po Gruzji
- Co warto zobaczyć w Armenii? Największe atrakcje