Fez to milionowa metropolia, która w przeszłości pełniła funkcję stolicy Maroka. Obecnie jest ważnym ośrodkiem kulturowym, religijnym i turystycznym. W świętym mieście Arabów spędziliśmy łącznie 3 dni. Początkowo Fez nie zrobił na mnie najlepszego wrażenia, jednak z każdym kolejnym dniem moja sympatia do niego rosła. Ostatecznie mogę stwierdzić, że w Fezie podobało mi się bardziej niż w Marrakeszu. Sam do końca nie wiem z czego to wynikało, gdyż oba miasta są równie duże, głośne i zatłoczone. Możliwe, że jest to zasługa lokalizacji, Fez leży w górach, dzięki czemu panuje tam specyficzny mikroklimat. W październiku nie doskwierały tam aż takie upały, jak w Marrakeszu (temperatury były niższe o jakieś 8-10 stopni). Co więcej, Fez posiada urozmaiconą rzeźbę terenu, a Marrakesz jest płaski. W granicach administracyjnych miasta znajduje się kilka wzgórz, które stanowią idealne punkty widokowe.
Brama Bab Rcif
Noclegi, jedzenie i transport
W Fezie zatrzymaliśmy się w hotelu Dar Berra na wszystkie 5 nocy. Nocleg kosztował 6,5 euro za osobę już z podatkiem city tax (cena za noc). Była to jedna z najtańszych ofert znalezionych na Booking’u. Dar Berra to odrestaurowany riad z wewnętrznym dziedzińcem i tarasem na dachu. Zalety hotelu to: dobra lokalizacja, wysoki standard, super obsługa i pyszne śniadania. Hotel Dar Berra leży na obrzeżu medyny w pobliżu bramy Bab Ziat, jest to szczególnie istotne po zmroku, gdyż nie trzeba przedzierać się przez całą medynę, żeby do niego wrócić. Śniadania w Fezie zawsze jedliśmy w naszym hotelu (były po 3 euro), natomiast pozostałe posiłki na mieście, najczęściej w jednej z knajp w medynie tuż za Błękitną Bramą. Koszt zestawu obiadowego w restauracji to ok. 50-70 dirhamów (5-7 euro). W jego skład wchodzi: sałatka marokańska lub zupa harira na przystawkę, danie główne np. szaszłyki oraz przesłodkie ciasteczka shebakia na deser, a do tego marokańska whisky, czyli herbata.
Fez jest ogromnym węzłem komunikacyjnym, więc bez żadnych problemów dostaniemy się tam z każdego większego miasta Maroka. Do metropolii dojedziemy zarówno pociągiem, jak i autobusem z takich miast jak: Marrakesz, Casablanca, Rabat, czy Tanger. W naszym przypadku, do Fezu dotarliśmy prywatną taksówką z Sahary, a konkretnie z wioski Merzouga. Fez posiada międzynarodowy port lotniczy oddalony od centrum miasta o 17 km. Lotnisko nie obsługuje jednak żadnych bezpośrednich połączeń z Polski, ale można wykombinować coś z przesiadką. Będąc w Fezie dowiedzieliśmy się, że z powodu obostrzeń pandemicznych rząd Maroka zamknął granicę m.in. z Niemcami, przez co odwołano nasz lot powrotny (Marrakesz - Berlin). Na szybko ogarnęliśmy nowe bilety z Fezu do Malagi, a następnie do Wrocławia. Na lotnisko podwiózł nas brat właściciela hotelu Dar Berra za 15 euro. Mniej więcej tyle samo kosztuje taksówka (kwotę dzieli się na wszystkich pasażerów). Tańszą opcją jest autobus, ale podróż trwa o wiele dłużej, a do tego nie wiadomo, jak wygląda sytuacja z nocnymi kursami.
Sok z trzciny cukrowej
Medyna w Fezie
Podobnie, jak we wszystkich marokańskich miastach, tak i w Fezie najpopularniejszą atrakcją jest medyna, czyli najstarsza dzielnica charakteryzująca się zwartą i gęstą zabudową. Medyna w Fezie jest prawdziwym gigantem, swoimi rozmiarami przebija nawet medynę w Marrakeszu, ponoć w żadnym innym mieście na świecie nie ma większej. Dzieli się na dwie część: starszą Fas al-Bali i nowszą Fas al-Dżdid. Medyna to plątanina ciasnych uliczek tworzących ogromny labirynt pełen straganów, kramów, małych punktów rzemieślniczych i gastronomicznych. Jest to wielkie i chaotyczne targowisko, w którym gubi się nawet Google Maps. Jeśli nie chcecie zabłądzić, to najlepiej trzymajcie się głównych arterii i nie zapuszczajcie się w boczne, często ciemne i zaniedbane zaułki, w których możecie nadziać się na szemranych typów. Tu również roi się od różnego rodzaju naciągaczy i naganiaczy, więc trzeba zachować ostrożność. Może dziwnie to zabrzmi, ale medyna w Fezie wygląda na schludniejszą od tej w Marrakeszu, co wcale nie oznacza, że jest czysta i pachnąca. W 1981 roku UNESCO doceniło jej walory i wpisałą ją na listę światowego dziedzictwa.
Suk metalowy
Błękitna Brama (Bab Bou Jelond)
Medynę w Fezie otaczają dawne mury obronne wraz z licznymi bramami miejskimi. Najsłynniejszą z nich jest Błękitna Brama (Bab Bou Jelond). Pomimo swojej nazwy, niebieska jest tylko z jednej strony, od strony medyny ozdabiają ją zielone kafelki. Błękitna Brama jest wizytówką, a zarazem symbolem miasta. Osobiście najbardziej przypadł mi do gustu fragment murów obronnych z bramami Bab Mahrouk i Bab Chorfa. W szczególności ta druga brama wygląda rewelacyjnie, niczym scenografia z filmów o Indianie Jonesie. Wzdłuż murów, w pobliżu bramy Bab Chorfa, ciągnie się targowisko z warzywami i pozostałymi artykułami spożywczymi dla lokalsów, nie uświadczymy tam żadnych suwenirów i chińskiej tandety.
Błękitna Brama (Bab Bou Jelond)
Błękitna Brama od strony medyny
Brama Bab Chorfa
Brama Bab Mahrouk
Wielki Meczet Al-Karawijjin
W obrębie medyny znajduje się wiele meczetów, najważniejszym z nich jest Wielki Meczet Al-Karawijjin mogący pomieści 20 tys. wiernych (jest to drugi największy meczet w Maroku). Al-Karawijjin to także uniwersytet i to nie byle jaki, bo jeden z najstarszych na świecie (starszy od Uniwersytetu Jagielońskiego o 500 lat)! Niestety, ale chrześcijanie nie mogą do niego wchodzić, podobnie jak do wszystkich innych muzułmańskich świątyń w Maroku (wyjątek stanowi Meczet Hassana II w Casablance). Na dobrą sprawę, nie da się go nawet obejrzeć z zewnątrz ze względu na jego imponujące rozmiary i wąskie uliczki. Jedyną opcją jest widok z góry z dachu jakiegoś sąsiedniego budynku lub pobliskiego wzgórza. Obok meczetu położona jest medresa (szkoła koraniczna) Al-Attarin, wstęp do niej kosztuje 20 dirhamów (2 euro). Dla ruchu turystycznego udostępniona została również medresa Bu Inania (cena 20 dirhamów). Warto wspomnieć też o Meczecie Andaluzyjskim, który leży we wschodniej części medyny w Dzielnicy Andaluzyjskiej. Jest to jedna z największych i najcenniejszych świątyń w mieście, niestety także zamknięta dla niemuzułmanów.
Wielki Meczet Al-Karawijjin
Medresa Bu Inania
Medresa Bu Inania
Grobowce Marynidów
Na jednym ze wzgórz, tuż obok medyny, znajdują się grobowce Marynidów. Tak naprawdę są to tylko ruiny grobowców, w których kiedyś spoczywali sułtani z dynastii Marynidów (berberska dynastia pochodząca z Sahary, która w 1248 roku podbiła Fez). Ruiny są w złym stanie, co by nie powiedzieć, że w tragicznym. Same w sobie nie stanowią wielkiej atrakcji, ale ze wzgórza rozpościera się panorama na całą medynę. Z tego miejsca uzmysłowimy sobie jaki rozległy obszar zajmuje najstarsza dzielnica miasta. Zdecydowanie trzeba tu przyjechać/przyjść choćby dla samych widoków.
Grobowce Marynidów
Widok na medynę, na pierwszym planie suszące się owcze skóry
Widok na drugą stronę na cmentarz i wzgórza
Garbarnia i farbiarnia skóry Chouarasa (Chouwara)
Fez słynie z produkcji najwyższej jakości galanterii skórzanej. Na całym świecie można spotkać wyroby skórzane pochodzące właśnie z tego miasta. Prawdopodobnie, każdy kto szukał w Internecie jakichkolwiek informacji o Fezie trafił na zdjęcia garbarnii Chouarasa (Chouwara). Jest to jedna z najpopularniejszych atrakcji w całej metropolii, więc koniecznie musicie ją odwiedzić! W zakładzie Chouarasa wykorzystywane są wyłącznie naturalne substancje, zarówno do barwienia m.in. szafran, indygo, mak, jaki i podczas procesu oczyszczania skóry z sierści m.in. gołębie odchody i zwierzęcy mocz. Na początku wizyty dostaniecie kilka listków mięty do zakrywania nosa, gdyż intensywnie śmierdzi tam amoniakiem. Następnie zaprowadzą Was na tarasy, z których będziecie oglądać kamienne kadzie wypełnione farbami. My trafiliśmy akurat na odcienie brązu, więc nie było kolorystycznego szału, ale i tak byliśmy zadowoleni. Na koniec pobytu w garbarnii zostaniecie przeciągnięci przez kilka pomieszczeń pełnych skórzanych wyrobów na sprzedaż (ceny produktów zwalają z nóg!). Na siłę będą Wam wciskać skórzane kurtki do mierzenia. Najlepiej nie wykazywać żadnego zainteresowania, to wtedy szybciej wyjdziecie. Wejście do garbarnii jest darmowe, także nie dajcie się oszukać pseudoprzewodnikom i innym naciągaczom.
Garbarnia Chouwara
Pozostałe atrakcje
Ciekawym miejscem do zwiedzenia jest opuszczony pałac El Glaoui. Wprawdzie jest on mocno zaniedbany i zdewastowany, ale posiada niesamowity klimat. Na pewno spodoba się miłośnikom urbexu oraz pozostałym turystom lubiącym mniej komercyjne atrakcje. Wejście do pałacu kosztuje 25 dirhamów (ok. 2,5 euro). Po dwóch stronach medyny wznoszą się wzgórza, na których usytuowane są forty: Borj Nord i Borj Sud. Są to atrakcje dla najbardziej wytrwałych turystów. Twierdze stanowią dobre punkty widokowe, a ponadto w ich wnętrzach mieszczą się muzea. My odwiedziliśmy Borj Sud, ale akurat był zamknięty, więc do środka nie weszliśmy, zadowoliliśmy się samymi widokami. Jeśli znajdziecie chwilę, to zajrzyjcie również do parku Jnan sbil. Jest tam sporo cienia, a do tego panuje cisza i spokój. W miejscu tym zregenerujecie siły po zwiedzaniu gwarnej medyny. Jak w każdym większym mieście Maroka, tak i w Fezie król posiada swoją rezydencję. Pałac Królewski jest jednak obiektem zamkniętym dla turystów i co najwyżej można obejrzeć jego przednią fasadę.
Pałac El Glaoui
Pałac El Glaoui
Widok z fortu Borj Sud
Pałac Królewski
Rzymskie ruiny Volubilis i Meknes
Zostając na dłużej w Fezie obowiązkowo wybierzcie się na wycieczkę do pobliskich ruin Volubilis. Są to pozostałości rzymskiego miasta wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. W starożytności była to stolica rzymskiej prowincji Mauretania Tingita. Bilet wstępu na ruiny kosztuje 70 dirhamów (ok. 7 euro), można też wynająć przewodnika za dodatkową opłatę. Jest to ciekawa miejscówka, w szczególności dla miłośników historii. Volubilis leży blisko Meknes, więc można upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Warto zatrzymać się tam na 2-3 godziny i poszwendać się chwilę po medynie, która także została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Do Meknes dostaniemy się bez problemu pociągiem lub autobusem z Fezu, sytuacja komplikuje się jednak z Volubilis, gdyż nie jeździ tam żadna komunikacja publiczna. Dobrą opcją jest jednodniowa wycieczka, my dogadaliśmy się z właścicielem naszego hotelu. W oba miejsca zawiózł nas prywatnym samochodem za 100 euro (wyszło po 25 euro na głowę). Cena obejmowała transport w dwie strony oraz gratisowe śniadanie. Zarówno ruiny, jak i medynę w Meknes zwiedzaliśmy na własną rękę bez żadnych przewodników.
Volumbilis
Brama Bab al-Mansur, Meknes
Czy Fez jest bezpieczny?
W Fezie nie przytrafiło się nam nic złego, więc z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że tak. Podstawową zasadą bezpieczeństwa w Maroku jest zachowanie ostrożności i przede wszystkim zdrowego rozsądku. Nie ufajcie wszystkim osobom, które Was zaczepiają i nie wierzcie bezgranicznie w to co mówią. Niektóre informacje warto zweryfikować samemu, jak choćby to, czy dana atrakcja jest rzeczywiście dzisiaj nieczynna. Jeśli chcecie zwiedzać miasto z przewodnikiem, to powiedzcie o tym obsłudze hotelu/hostelu, na pewno polecą Wam kogoś sprawdzonego. Pod żadnym pozorem nie bierzcie pierwszego lepszego przewodnika z ulicznej łapanki, chyba, że lubicie adrenalinę i przygody, a do tego macie sporo pieniędzy. Przed skorzystaniem z jakiejkolwiek usługi, najpierw ustalcie jej cenę, a dopiero potem ją zaakceptujcie. Nocne spacery po medynie, w szczególności te samotne, to również nienajlepszy pomysł, więc raczej ich unikajcie.
KONIEC
Pozostałe wpisy o Maroku:
- Podróż do Maroka na własną rękę. Plan podróży i przydatne informacje
- Co warto zobaczyć w Marrakeszu? Największe atrakcje Marrakeszu
- Wejście na Dżabal Tubkal, najwyższy szczyt Maroka i Afryki Północnej
- Wycieczka na Saharę do Merzouga, kasba Ajt Bin Haddu i wąwóz Todra
- Szafszawan, czyli marokańskie Niebieskie Miasto
- Czy warto odwiedzić Casablankę i Rabat?